GP Knives NS 1 – jeden, by wszystkie zastąpić

Bohaterem dzisiejszego wpisu jest najdłużej – po plecaku Wisport Sparrow i mini nerce Baribal, element mojego ekwipunku, czyli nóż GP Knives NS 1. Przy okazji omówię wady i zalety ogólnej kategorii noży, czyli tzw. obozowców. Do dzieła zatem!

Historia zakupu

GP Knives NS 1 to trzeci nóż z głownią stałą, który znalazł się w mojej kolekcji. Po rozczarowaniu Glockiem 78 (bagnet – pancerny, ale tępy) oraz Morą Companion HD (dlaczego nie lubię Mory – tłumaczę w osobnym wpisie) przyszedł czas na nowy nóż. Wymagania miałem proste – chciałem tego, co najlepsze w obu poprzednich nożach, przy jednoczesnej eliminacji ich wad. Innymi słowy, szukałem pancerniaka, którym faktycznie da się ciąć 😉

Nie pamiętam już dlaczego w kwietniu 2017 roku zamiast szukać po sklepach wpadłem na wpisanie na OLX frazy „nóż survivalowy”, okazało się to jednak strzałem w 10tkę. Wśród różnych rezultatów znalazł się właśnie on – NS (skrót od nóż survivalowy) 1 od Grzegorza Prządki. Film wrzucony na youtube plus szybki telefon do sprzedającego przekonały mnie ostatecznie, że właśnie ten nóż jest mi potrzebny. Nie mam co prawda śladu po transakcji (zakup był za pobraniem), jednak konsultacja mailowa z panem Grzegorzem wskazała, że w 2017 GP Knives NS 1 był wyceniany na 299 PLN. Aktualnie koszt tego samego modelu na stronie GP Knives to 549 PLN. Wiem, że można za to mieć 10 egzemplarzy Mory, ale cóż… są narzędzia, na które warto wydać nieco więcej pieniędzy, co postaram się uzasadnić poniżej. Najpierw jednak…

Pierwsze wrażenie

Nóż, który przybył do mnie okazał się w zasadzie identyczny jak ten na filmie, który mnie urzekł. Żeby pozwolić Czytelnikom na przeżycie tego samego wrażenia, pozwalam sobie podlinkować ten materiał (copyright oczywiście Grzegorz Prządka). Wyznawców teorii, że nóż nie służy do ciężkich prac, takich jak rąbanie czy batonowanie, ostrzegam przed odpalaniem filmu 😉

Reklama reklamą, a jak jest naprawdę?

Po 6 latach regularnego użytkowania GP Knives NS 1 mogę zaświadczyć, że poza otwieraniem samochodów i testem obciążeniowym ukazane na filmie funkcjonalności gruntownie przetestowałem i nóż działa zgodnie z oczekiwaniami. Teoretycznie na tym można by zakończyć wpis, ale cóż… rozwińmy nieco temat. Bo w końcu czemu nie?

Anatomia kajmana

GP Knives NS 1 nazywany jest przez producenta również Caiman. Choć nóż, w przeciwieństwie do zwierzaka od którego wziął nazwę, nie posiada łusek ani zębów, warto przyjrzeć się jego budowie. Zacznijmy od kawałka nie służącego do cięcia. Na samym końcu noża znajduje się…

Zbijak do szyb

Zbijak do szyb, jak sama nazwa wskazuje, służy do zbijania szyb 😉 Nie miałem okazji testować go w oryginalnym zastosowaniu, jeśli jednak zaszłaby potrzeba szybkiej ewakuacji kogoś z samochodu, jest to całkiem przydatne urządzenie. Mogę też wyobrazić sobie jego zastosowanie w walce (o tym aspekcie będzie jeszcze szerzej w dalszym ciągu wpisu). Pod zbijakiem mamy otwór na smyczkę – owinięcie dłoni paracordem przydaje się podczas cięższych prac, takich jak rąbanie drewna. Paracord muszę regularnie zmieniać z uwagi na fakt, że lubi się przetrzeć o krawędź otworu. Cóż, życie… Zaraz za zbijakiem znajduje się właściwa…

Rękojeść

GP Knives NS 1, jak na porządny nóż przystało, charakteryzuje się konstrukcją typu full tang. W skrócie oznacza to, że rękojeść jest częścią tego samego kawałka stali co głownia. Sprzyja to wytrzymałości narzędzia, gdyż nie ma opcji wyłamania głowni z oprawy. Sama oprawa wykonana jest z micarty – znów, w uproszczeniu, zalanych żywicą epoksydową kawałków płótna. Micarta jest dość popularnym materiałem na oprawy noży – jest wodoodporna, wytrzymała, a dzięki warstwom płótna wygląda nieco jak drewno. Problem z nią jest jeden – jako materiał gładki potrafi być śliska. Po którymś z kolei incydencie polegającym na ślizganiu rękojeści w mokrej rękawiczce, złapałem za okrągły pilnik i dorobiłem widoczne na zdjęciu żłobienia. Problem w zasadzie ustąpił, a nóż nabrał przy okazji fajnego – moim zdaniem – wyglądu. Sama micarta przymocowana jest do główni przy pomocy solidnych śrub, których, mimo sześciu lat dręczenia noża na wszelkie sposoby, nie musiałem poprawiać.

Idąc powoli w stronę ostrza, skoncentrujmy się jeszcze na dwóch – dyskusyjnych – elementach głowni. Pierwszym z nich jest…

Choil

Termin wskazany w nagłówku nie ma dobrego polskiego tłumaczenia, jednak zdjęcie mówi chyba samo za siebie. Jest to po prostu wycięcie na palec wskazujący, znajdujące się poniżej krawędzi tnącej. Celem istnienia choila jest przesunięcie środka ciężkości układu ręka – nóż w stronę sztychu. Manewr ten ma z kolei na celu ułatwienie wykonywania prac bardziej precyzyjnych (np. strugania pukli), które trudno wykonywać narzędziem ciężkim, a tym samym posiadającym dużą bezwładność. Tyle teorii. Praktyka?

Cóż… krytycy choila wskazują na fakt, że jego istnienie skraca cenną krawędź tnącą. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że nie spotkałem się z problemem którego 16 cm (mierząc po krawędzi tnącej) lub 14 cm (po grzbiecie) „ostrego” pozostającego do dyspozycji w moim egzemplarzu NS 1 nie potrafiłoby rozwiązać. Drugim argumentem podnoszonym przez przeciwników opisywanego rozwiązania jest fakt, że choil uniemożliwia korzystanie z najsilniejszej części krawędzi tnącej, czyli fragmentu przy rękojeści. Jest to prawda – ale tylko w przypadku, gdy z choila się nie korzysta. Jeśli włożyć weń palec wskazujący, choil staje się częścią rękojeści, a silna część głowni zaczyna się tuż za nim.

Czy można by z choila zrezygnować? Jeśli wiązałoby się to ze skróceniem noża – raczej nie. Siłą GP Knives NS 1 jest bezwładność, pomagająca w rąbaniu. Tej ubyłoby jednak wraz z długością i masą. Pozbycie się choila w celu wydłużenia krawędzi tnącej dałoby nam dodatkowe 2,5 cm „ostrego”, utrudniając jednocześnie prace precyzyjne. Jeśli Ci on przeszkadza, zerknij na NS 2 od tego samego producenta.

Obecność choila w NS 1 można jednak w pewnym stopniu wytłumaczyć faktem, że jego producent służył w Legii Cudzoziemskiej, wziął więc zapewne pod uwagę również zastosowanie noża, jakim jest…

Walka

Na początek akapitu uprzedzam: otwarta walka na noże powinna moim zdaniem być ostatecznością, zwłaszcza jeśli walczący nie był do takich starć szkolony. Powyższe stwierdzenie jest poparte doświadczeniem. Autor niniejszego bloga spędził ładnych parę lat na treningach szermierki historycznej w szkole walki Lorica, przemianowanej później na Akademię Broni. Eksperymenty z walką na lewaki (sztylety towarzyszące rapierowi, proszę mi tu nie wjeżdżać z polityką), kordy marynarskie czy wreszcie same noże, pokazują, że tego typu starcia kończą się – znacznie częściej niż w przypadku broni długiej, takiej jak miecz czy szabla – najgorszym możliwym rezultatem, jakim jest podwójne trafienie. W takim wypadku (wątpliwym) zwycięzcą jest ten, kto się dłużej utrzyma na nogach i znajdzie potem pomoc medyczną.

Słabo.

Nie mogę jednak przecenić faktu, że zmiana chwytu opisywanego noża z samej rękojeści na choil zauważalnie ułatwia precyzyjne manewrowanie nożem, wymagane do ataków i obrony. Na tym skończmy temat, poruszony głównie z kronikarskiego obowiązku.

Czas na kolejny kontrowersyjny element, czyli…

Jimping

Kolejny termin bez dobrego tłumaczenia na polski dotyczy żłobień na grzbiecie noża. W teorii mają one zapobiegać ślizganiu kciuka po grzbiecie. W praktyce – mając noże z jimpingiem i bez, nie widzę specjalnej różnicy. Z punktu widzenia zwolenników oszczędzania krawędzi tnącej, jimping uniemożliwia krzesanie iskier z krzesiwa silną częścią grzbietu. Cóż, ja i tak krzesam krawędzią tnącą. Uzasadnienie można znaleźć we wpisie o tanim krzesiwie. O wadzie wspominam zatem wyłącznie z kronikarskiego obowiązku. Przejdźmy zatem do najciekawszego elementu noża, którym jest…

Głownia

Powiedzmy to szczerze: GP Knives NS 1 do małych nie należy. Głownia ze stali resorowej o grubości ponad 4 milimetrów jest w stanie wytrzymać praktycznie wszystko co z nożem można zrobić. Szlif skandynawski sprzyja pracy w drewnie. Masa noża pomaga w batonowaniu i rąbaniu drewna. Nóż daje poczucie mocy i taką moc ma. Swój egzemplarz ostrzę na 25 stopni i uważam to za optymalne rozwiązanie. Owszem, NS 1 nie ma właściwości tnących jak nóż szefa kuchni, jednak tępi się zdecydowanie wolniej i lepiej znosi cięższe prace. Po świeżym naostrzeniu spokojnie goli.

Czy użyta stal jest twarda? Bystry czytelnik, porównując poziom krawędzi tnącej tuż przy choilu z pozostałą częścią zauważy pewien ubytek. Cóż, 6 lat ostrzenia (w tym bezsensownego, w celu nauki) zrobiło swoje, jednak sądzę, że przeoranie się do końca szlifu jest w jednym pokoleniu niewykonalne. Co do zasady, ostrzę NS 1 po każdej sesji batonowania, które, co warto zauważyć – nie zostawia szczerb na krawędzi tnącej. Jest to, poza niezniszczalnością, główny argument przemawiający za wydaniem większych pieniędzy na taki nóż. Jest to po prostu, w przeciwieństwie do przysłowiowej Mory, zakup na całe życie.

Stal użyta przez Grzegorza Prządkę w moim egzemplarzu jest na tyle węglowa, by nóż łapał „rudą”. Problem wyeliminowałem fundując nożowi sztuczną patynę, mocząc go w gorącym occie. Nie jest jednocześnie na tyle węglowa, żeby nóż dał się wykorzystać w roli krzesiwa tradycyjnego. Cóż, robotę na pewno robi. Gdybym miał teraz decydować się na zakup, wybrałbym pewnie wersję z mojej ulubionej stali D2, która nie była opcją w 2017 roku. Nie zmienia to faktu, że resorówka daje radę!

Jak widać na obrazku, noża nie oszczędzam. Nie dbam też o niego za bardzo – patyna wyeliminowała konieczność smarowania, ograniczam się więc do umycia po pracy. Po umyciu nóż przechowuję w dołączonym pokrowcu, znanym też jako…

Pochwa

Domyślna pochwa do GP Knives NS 1 jest wykonana z cordury z wkładką kydexową. Mój – wczesny – egzemplarz jest w wersji uboższej. Materiał to codura (czytaj, podróbka znanego materiału), a wkładka jest z PCV. Poza lekkimi uszkodzeniami widocznymi na zdjęciu, z pokrowcem nie dzieje się nic złego. Nawet napy, których fanem nigdy nie byłem, mimo lat, trzymają się porządnie.

Z przodu pochwy znajduje się kieszonka i uchwyt na krzesiwo:

z tyłu zaś – mocowanie na system Molle.

Co ciekawe, w moim egzemplarzu komórki są niewymiarowe – taśma ma 20 mm, a odstępy nie są szerokości taśmy. Nie przeszkadza mi to, bo nóż na pasku noszę przy użyciu osobnej przelotki. Gdybym kupował nóż dzisiaj, z praktycznych przyczyn pewnie dopłaciłbym do pochwy z kydexu.

Tyle o pokrowcu. Czas na wyjaśnienie tytułu wpisu, czyli…

Po co mi taki kawał stali?

GP Knives NS 1 jest przedstawicielem nurtu tak zwanych noży obozowych. Obozowych, czyli służących do prac wykonywanych po rozbiciu obozu 😉 Dodatkowo zaznaczę, że nie chodzi tu tylko o struganie śledzi. Dobry obozowiec powinien być w stanie wykonać prace kojarzone tradycyjnie z osobnymi narzędziami. W obróbce drewna zastąpi więc piłę i siekierę, które w przeciwnym wypadku trzeba by targać osobno. Można go również użyć jako młotka czy łomu. Jednocześnie, dobry obozowiec powinien być niezniszczalny i – jako nóż survivalowy – poradzić sobie z nietypowymi sytuacjami. Na przykład, z pokazanym na filmie Grzegorza Prządki „awaryjnym” otwieraniem samochodów. GP Knives NS 1 spełnia te wszystkie wymagania doskonale, jeśli więc miałbym wybrać jedno narzędzie, z którym skończę na przysłowiowej bezludnej wyspie, byłby to właśnie porządny nóż obozowy. Jego kompaktowość w porównaniu do zestawu piła + siekiera sprawia, że jest też idealnym kandydatem do wszelkiego rodzaju zestawów ucieczkowych.

Oczywiście, coś za coś. Obróbka drewna przy pomocy noża zawsze będzie wiązała się z większym wydatkiem energetycznym niż użycie dedykowanych narzędzi. Dodatkowo, kawał byka (lub aligatora) jakim jest Caiman, może budzić obawy otoczenia nie przyzwyczajonego do widoku tak pokaźnych ostrzy.

Wrażenia z użytkowania

Jeśli Czytelnik jeszcze się nie zorientował, w opisie NS 1 trudno mi o obiektywizm. Ja po prostu uwielbiam ten nóż. Towarzyszył mi masę czasu, a rąbanie nim mile łechce (a co mi tam) moje męskie ego. Jeśli jednak silić się na obiektywizm, rozumiem zwolenników wykonywania prac obozowych przy pomocy narzędzi do tego przeznaczonych. Caiman swoje waży – 370 gramów samego narzędzia, z pochwą – 520 gramów i z biegiem lat coraz częściej łapię się na tym, że nie wieszam go na pasku, a po prostu kładę tak, żeby był pod ręką. Coraz częściej również łapię się na „zdradzaniu go” z jego młodszym bratem, jakim jest Mosquito – również od Grzegorza Prządki.

Do NS 1 mam jednak nie słabnący sentyment i jeśli odczuwam potrzebę solidnego „zmechacenia się” po prostu idę do lasu i rąbię, ile wlezie. Jeśli do noży masz podobne podejście co ja, polecam – zaopatrz się w porządnego obozowca. Zaznaczę jednak, że kierując się w poszukiwaniach do GP Knives możesz rozczarować się aspektem, jakim jest…

Czas oczekiwania

Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że w 2017 mi się przyfarciło. Noże od Grzegorza Prządki były dostępne od ręki. Aktualnie, zgodnie ze stroną producenta, na nóż można czekać nawet…. 10 miesięcy. Jest to – nie ukrywam – coś, co może Caimana dyskwalifikować. Jeśli nie masz cierpliwości, cóż, wśród krajowych knifemakerów na pewno znajdziesz porządny egzemplarz. Konkretnego modelu nie polecę, bo NS 1 trzymam się z uporem maniaka i nie zamienię go na nic innego. Co w sumie powinno być wystarczającą rekomendacją 😉

Otagowano , , , , , .Dodaj do zakładek Link.

7 odpowiedzi na „GP Knives NS 1 – jeden, by wszystkie zastąpić

  1. Pingback:Tanie krzesiwo 8 mm., czyli: nic lepszego nie kupisz - Tanie Przetrwanie

  2. Magua komentarz:

    Szlif skandynawski co ty gadasz za bzdety !!!! ??? to jest niski szlif jak w siekierze

    • Bartek komentarz:

      Hmmm… Może tak być, czas na kolejny doktorat ze szlifów.

      Pozdrawiam,
      Bartek

      • Magua komentarz:

        nie wiem co widzisz w tym nożu 🙂 niby survivalowy a tylko obozowe prace potrafi wykonać ,popatrz sobie na joker Nomad ,rozmiary jak NS2 i dużo więcej nim zrobisz jak tym z tym siekierowym szlifem , Grzegorz spartolil szlif ,NS są na rynku już od dawna i nie ma żadnego prawdziwego testu ,tylko jak u ciebie przygotowanie ogniska i to tyle ,nóż survivalowy ? Czy aby na pewno ,zrób nim pułapka ,plaster z hubiaka,przebij pęcherz ,oskóruj zwierzaka skoro to survivalowy to nie powinien mieć problemu ,no w końcu to nóż przetrwania ? ,Bo moim zdaniem to zwykły obozowiec jakich jest pełno na rynku

        miałem w rekach i używałem i szczerze nie polecam

        zobacz sobie na joker nomad
        https://www.youtube.com/watch?v=-VCVU4eLFoE
        wielkość to co NS2
        i zobacz co nim robi
        od 4 minuty to co NS nie zrobi !!!!! ,w NS ten szlif jest siekierowy i kiedy próbujesz tak zrobić pióra ostrze ześlizguje się

        • Bartek komentarz:

          Ależ zdaję sobie sprawę że to jest obozowiec, od którego trudno wymagać idealnej precyzji. Do mniejszych prac mam foldery czy RS Bushcratft III. Kwestia dobrania narzędzia do oczekiwanych rezultatów.

          Nie zmienia to faktu, że skoro da się zwierza krzemieniem oprawić, to NS też da radę. Fakt, mniej wygodnie, ale da.

          Pozdrawiam,
          Bartek

  3. Bolek komentarz:

    Witam i bardzo się cieszę, że tutaj trafiłem. Mam podobne zdanie w wielu kwestiach, a Pana wpisy są bardzo wciągające :). Ja na pierwszy nóż do bushcraftu wybrałem takiego cudaka z decathlona:
    https://www.decathlon.pl/p/noz-mysliwski-sika-130-grip/_/R-p-144511

    Doszedłem do wniosku że jak mam go zepsuć w terenie lub nieumiejetnym ostrzeniem, to ze względu na cenę nie będzie mi go szkoda. Odziwo nie rozpadł się od tapowania i wciąż służy :).

    Bardzo jestem ciekaw Pana opinii na jego temat i zachęcam do testu 🙂

    Za Pana blogową rekomendacją wpadł mi w oko opisywany Real Steel, więc Solognac wcześniej czy później znajdzie inne zastosowanie 😉

    Serdecznie pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy zarówno sprzętowe jak i wyprawowe!
    Bolek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *