Kuchenka na drewno z Aliexpress – recenzja (plus instrukcja obsługi)

Wprowadzenie

„Kuchenka survivalowa”, „Samotny Wilk”, albo mniej pompatycznie: kuchenka na drewno – przewija się wśród filmów i grup dyskusyjnych jako nieomalże symbol survivalu. Przez długi czas byłem sceptyczny wobec takiej konstrukcji, jednak w końcu skusiłem się na nią. Półtora roku później mogę coś o niej napisać.

Początkowy sceptycyzm wynikał z prostej analizy: takie urządzenie ma wszystkie wady ogniska, czyli

  • wysoką widoczność – dym w dzień, płomień w nocy
  • brak możliwości rozpalenia i zgaszenia „od ręki”
  • jeśli nie umiesz rozpalić ogniska, nie rozpalisz również tej kuchenki
  • osmalanie naczyń.

Po co w takim razie dodawać do tego konieczność targania dodatkowej blachy? Jednak cóż… logika logiką a ciekawość ciekawością. Parafrazując znaną reklamę – mam i ja. Po półtora roku użytkowania ma się dobrze i wygląda jak poniżej.

Gdzie kupić?

Ja kupiłem bezpośrednio od Chińczyków, czyli na Aliexpress. Dokładniej, stąd (link pod obrazkiem):

Dygresja: w zestawie dostaje się jeszcze miseczkę na paliwo stałe. Moim zdaniem to rozwiązanie jest słabe, dlatego nie skupiam się na nim w recenzji, a samej miseczki nie traktuję jako części składowej kuchenki. Ot, leży gdzieś sobie i zbiera kurz.

Pierwsze wrażenie

Gdybym pisał ten tekst po pierwszej próbie użycia kuchenki, byłby on krótki i zwięzły: „omijać szerokim łukiem”. Po kilku dalszych próbach oraz modyfikacjach radykalnie zmieniłem zdanie i po prostu ją polubiłem. Wymagało to jednak oswojenia się z kuchenką, wypracowania metod obejścia jej słabości i podkreślenia mocnych stron. Zaciekawiłem Cię? Czytaj więc dalej 🙂

Trudny wybór

Uważny czytelnik zauważy, że kuchenkę można kupić w trzech rozmiarach. Ja wybrałem najmniejszy, uznając, że do zagotowania kubka wody faktycznie nie potrzeba pełnowartościowego ogniska, jeśli natomiast najdzie mnie na gotowanie grochówki dla setki chłopa, to ognisko będzie lepszym rozwiązaniem. Dotychczasowe doświadczenia wskazują na umiarkowaną trafność tego wyboru:.

Wrażenia z użytkowania

Wykryte w ramach analizy wady kuchenek składanych jako takich potwierdziły się w stu procentach. Te pięć kawałków blachy ma jednak cztery niepodważalne zalety.

Pierwszą zaletę, czyli klimat, trudno skwantyfikować. Powyższy obrazek stara się jak może, żeby ją oddać. Śniadanie podgrzewane na żywym ogniu nad brzegiem rzeki? Bardzo chętnie! Mini ognisko po zmroku, jeśli nie ma warunków lub potrzeby na ognisko pełnowartościowe? Biorę!

Zaleta druga to wysoki poziom bezpieczeństwa. Prawdopodobieństwo, że ogień rozpalony w takiej kuchence wyrwie się spod kontroli, jest nieporównywalnie mniejsze niż w przypadku ogniska.

Zaleta trzecia jest poparta łatwo kwantyfikowalną liczbą: 130. Tyleż gramów waży te pięć kawałków metalu. Nie jest to ciężar który powali przeciętnego zjadacza chleba, a dodanie takiej masy do łącznej wagi ekwipunku potępi co najwyżej najbardziej ortodoksyjny ultralightowiec.

Zaleta czwarta: dobry projekt. Czytając wpisy na różnych grupach dyskusyjnych spotkałem się z opiniami, że inne modele potrafią na tyle poważnie odkształcić się pod wpływem temperatury, że nie da się z nich korzystać. Model, który posiadam, choć często używany, ma się dobrze.

Żeby nie było jednak, że jest to narzędzie idealne: mały rozmiar i niska waga mszczą się ograniczoną ilością przestrzeni wewnątrz kuchenki. Oznacza to dłuższy czas gotowania oraz większe zużycie paliwa. Jeśli chcesz więc regularnie używać kuchenki na drewno, rozważ zakup większego rozmiaru.

Instrukcja obsługi

Skoro jeszcze Cię nie znudziłem opisem, czas na obiecaną instrukcję. Jej uważna lektura pozwoli Ci na uniknięcie moich błędów, umożliwiając szybsze cieszenie się zaletami kuchenki na drewno.

Krok pierwszy: unkoperting. Jak to bywa z produktami z Aliexpressu, przesyłka przychodzi w kopercie bąbelkowej. Łapiesz więc za nożyczki, wymacujesz miejsce, w którym kończy się blacha, tniesz i… właśnie popełniasz ten sam błąd, co ja, czyli przecinasz dołączony do kuchenki pokrowiec. Jeśli chcesz korzystać z oryginalnego pokrowca, otwieraj paczkę bardzo uważnie, operując ostrymi narzędziami tylko na jej skraju. Nie wiem, na ile jest to mój problem jednostkowy, ale cóż… warto wziąć temat pod uwagę.

Krok drugi: zagięcie mocowań. Zanim weźmiesz się za próbne składanie swojego nowego nabytku, weź kombinerki i zagnij każdy z „zawiasów” na każdym elemencie składowym o jakieś 30 stopni w stosunku do płaszczyzny ścianki – każdy w tę samą stronę. Składając kuchenkę uważaj, żeby zahaczać o siebie zawiasy tak, by były zagięte do zewnątrz.

Powtórzę jeszcze raz: zagnij zawiasy. Jeśli mi nie wierzysz, złóż kuchenkę bez zaginania, postaw na stabilnej powierzchni i daj jej prztyczka. Teraz pozbieraj rozsypane elementy, pozaginaj zawiasy i powtórz eksperyment. Już się nie rozsypie.

Alternatywą dla zaginania zawiasów jest dorobienie obejmy z drutu. Też działa, ale jest mniej praktyczne.

Dygresja: dodatki

Ruszt. Jeśli poważnie planujesz zakup tej lub podobnej kuchenki, sugeruję od razu dokupić wielce przydatny dodatek w postaci mini rusztu. Znacząco zwiększa on możliwości użytkowania kuchenki – żałuję, że dokupiłem go dopiero po roku.

Do mnie przyszedł stąd (znów, link podczepiony pod obrazek):

Popielnik. W ramach ogólnie pojętego DIY dorobiłem sobie dodatkowo podstawkę, wycinając trapez z blachy i zaokrąglając ostre krawędzie pilnikiem.

Dodanie powyższych elementów zwiększy ciężar zestawu o odpowiednio 33 (ruszt) i 34 (blacha) gramy, polecam jednak każdemu poza fanatycznymi ultralightowcami.

Krok trzeci: ruszaj w teren. Przygotowując się pamiętaj o dwóch rzeczach: pokrowcu na kuchenkę i pokrowcu na kubek. No, chyba, że bardzo lubisz czyścić plecak z sadzy – wtedy posłuchanie tej rady zepsuje Ci zabawę. W moim przypadku całość, uzupełniona o butelkę i krzesiwo, mieści się w improwizowanym kitbagu:

Ponieważ oryginalny pokrowiec na kuchenkę popsułem przy unkopertingu, obowiązki opakowania pełni stosownie oznaczony Wisport Patrol – paszportówka, do której jakoś nie mogłem się przekonać.

Krok czwarty: paliwo. Jesteś w terenie? Super. Analogicznie jak w przypadku ogniska, będziesz potrzebować suchego paliwa. Jest ciepło i sucho? Fajnie. Jest zimno i mokro, jak u mnie, gdy robiłem materiał do instrukcji? Trochę gorzej. Jeśli uda Ci się jednak znaleźć wiatrołom z gałęziami sterczącymi pionowo w górę – jesteś w domu. Takie gałęzie na pewno będą suche. Nie mając styczności z gruntem, nie łapią wilgoci z podłoża. Sterczą pionowo – więc woda z deszczu nie zostaje na nich na długo. Przykładowe źródło paliwa wygląda tak:

Zastanawiasz się, ile drewna potrzeba na zagotowanie pół litra wody? Mniej więcej tyle (kitbag i pokrowiec dla skali).

Ostrzegałem już, że mały model żre paliwo jak kombajn… Upewnij się też, że przygotowany materiał składa się zarówno z cienkich jak z grubszych gałązek.

Krok piąty – rozpalamy. Tu procedura nie różni się specjalnie od rozpalania ogniska. Złożoną kuchenkę postaw na miejscu, z którego wcześniej odgarniesz ściółkę. Polecam również zastosowanie opisanego wyżej popielnika. Da stabilniejsze podłoże, ułatwiając wypoziomowanie kuchenki. Dodatkowo, nasze urządzenie sypie żarem pod siebie – lepiej, żeby wylądował na blaszce niż na czymś, co złapie ogień.

Zastosowanie blaszki pozwala na postawienie kuchenki na drewnianej powierzchni (pieńku, ławie), bez jej uszkodzenia (wielokrotnie testowane).

Podpałkę – w moim przypadku smolną szczapkę – polecam rozpalić poza kuchenką, po czym wrzucić źródło ognia do środka. Z tej przyczyny noszę kawałek skóry, który robi za skuteczną podkładkę dla krzesiwa i za nosidełko dla rozpalonej podpałki.

Krok szósty: podtrzymujemy ogień. To, że podpałka złapała iskrę, to dopiero początek. Musisz teraz postarać się o stabilną bazę żarową. W tym celu dorzuć garść cienkich patyków. Polecam dorzucanie od góry, nie stawiając kubka. Wygodniej, więcej tlenu i mniejsze ryzyko rozlania wody.

Krok siódmy: grubasy. Mając przygotowaną bazę żarową możesz dorzucić kilka grubszych patyków – niech łapią ogień i dołączają się do tworzenia większej ilości żaru. I naprawdę, nie warto jeszcze stawiać kubka. Zapędy do jak najwcześniejszego rozpoczęcia gotowania powodowały kilkukrotnie, że kuchenka mi gasła – powodując frustrację, ale i inspirując do napisania tej instrukcji obsługi.

Krok ósmy: gotujemy! Tak, teraz możesz wreszcie postawić kubek na kuchence. Lub spróbować to zrobić.

W przypadku nawet najmniejszego modelu kuchenki, kubek o średnicy 10 cm stoi niestabilnie i krzywo. Jeśli podstawa nie jest stabilna, ryzykujesz strącenie go przy dokładaniu drewna. Tu na ratunek przychodzi opisany wcześniej ruszcik.

Krok dziewiąty: dokładamy do pieca. Jest żar, czas na grubsze patyki. Jeśli chcesz, zastosuj technikę polegającą na włożeniu do paleniska długich gałązek, tak, żeby wystawały z pieca. Gdy końcówki się spalą, opał można dopchnąć bez konieczności cięcia na mniejsze kawałki. Jeśli zdecydujesz się na tę metodę, polecam zastosowanie „podstawki” jak na poniższym zdjęciu – zapobiegnie ona sytuacji, w której paliwo pod własnym ciężarem wyjedzie z kuchenki. Uwaga – podstawka powinna być możliwie gruba i mokra.

Uważny obserwator dostrzeże, jak ładnie okopcił się kubek. Rozumiesz już, dlaczego namawiam Cię na pokrowiec?

Krok dziewiąty A, opcjonalny: udało Ci się zagapić i ogień przygasł? Nic straconego. Zdejmij kubek z ognia i dołóż znów cienkich patyków od góry. Możesz dodatkowo rozdmuchać ogień, np. machając pokrowcem (dmuchanie w palenisko na poziomie gruntu jest niewygodne). I naprawdę, łatwiej Ci będzie, jeśli zdejmiesz kubek, na tym etapie dopływ tlenu jest cenniejszy niż te parę stopni wychłodzenia od gruntu.

Krok dziewiąty B – również opcjonalny. Co ja mówiłem o podstawce? Ma być mokra. Skoro jednak zajęła się ogniem, warto ją obrócić.

Krok dziesiąty – gotowe! Po 23 minutach gotowania, w temperaturze powietrza zero stopni, masz wreszcie materiał na zasłużoną kawę. Gratulacje!

Krok jedenasty – opcjonalny. Ruszt, którego używasz jako podstawki pod kubek idealnie nadaje się na mini grilla. Żaru masz pod dostatkiem. Jeśli masz ze sobą coś, co można usmażyć, polecam – wszak co to za ognisko, na którym nie można upiec kiełbaski? Na ruszcie możesz też postawić np. puszkę z fasolą – zagrzeje się ładniej niż postawiona bezpośrednio na żarze wewnątrz kuchenki. Zastosowań jest multum – eksperymentuj!

Krok dwunasty – najważniejszy: posprzątaj po sobie. Zgaś kuchenkę nadmiarem wody lub pozwól jej samej wygasnąć. Miejsce biwaku przywróć do pierwotnego stanu. Nie bądź bucem.

A oto ile zostało z pierwotnej kupki paliwa. Jak widzisz, miałem rację.

Otagowano , , , , , , , .Dodaj do zakładek Link.

9 odpowiedzi na „Kuchenka na drewno z Aliexpress – recenzja (plus instrukcja obsługi)

  1. Pingback:Victorinox GAK: folder terenowy - Tanie Przetrwanie

  2. leśny dziad komentarz:

    Gadżet.
    Kilka kamieni, grubsze i/lub mokre kawałki drewna i mamy palenisko. Można też wykopać dziurę w ziemi – Dakota Fire to prosty palnik rakietowy – szybki, ekonomiczny i dyskretny.
    Taką kuchenkę to można z dużej puszki zrobić np. takiej po farbie.
    Jeśli chodzi o grilla to dużo bardzo suchych patyków o średnicy palca. Moment się spalą, a żar po nich idealnie nadaje się na grilla – jest wysoka temperatura i nie ma zbędnego płomienia.

    • Bartek komentarz:

      Cześć,

      Że gadżet to się zgodzę. Ale czym byłoby życie bez gadżetów? 😉

      Pozdrawiam,
      Bartek

  3. peemte komentarz:

    Czołem!
    Taniej by wyszło przerobić na taką kuchenkę ociekacz do sztućców Ikea, który kosztuje ok. 13zł. Na YT można znaleźć filmiki jak to zrobić. Ciąg powietrza ma nawet lepszy dzięki wielu bocznym otworom. W dodatku mieści się w nim kubek Lixada 650ml 😀 Tylko ruszt by się przydał, ewentualnie można go zrobić z dwóch wąskich blaszek wkładanych od góry w pionowe szczeliny.
    Pozdrawiam!

    • Bartek komentarz:

      Cześć,

      Swego czasu na działce zrobiłem takie cudo z ociekacza – jednak gabaryty mimo wszystko powodują, że wolę wersję składaną 🙂

      Pozdrawiam,
      Bartek

      • peemte komentarz:

        Hej,
        Brawo! Ja chyba też spróbuję zrobić coś takiego dla siebie. Przypomnę sobie lekcje techniki z podstawówki i wreszcie do czegoś przyda mi się „Dremel” z Biedronki, haha.
        Pozdrawiam!

        • Bartek komentarz:

          Cześć,

          Ja wycinałem zwykłą piłą do metalu – dało radę. Powodzenia!

          Pozdrawiam,
          Bartek

          • peemte komentarz:

            Hej,
            Dzięki! Najpierw trzeba ją mieć. U mnie metal służy do słuchania, a nie do cięcia 😉
            Pozdrawiam!

  4. Pingback:Light My Fire Grandpa's Firegrill - Tanie Przetrwanie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *