Busola Naturehike NH15A003-E – pierwsze wrażenie

Dziś nagnę odrobinę przedstawioną we wpisie powitalnym zasadę nie opisywania sprzętu gruntownie przetestowanego. Cóż jednak robić, gdy los praktycznie wpycha mi temat do rąk? W niniejszym wpisie Czytelnik znajdzie rezultat pierwszych testów taniej, chińskiej busoli, która stała się ostatnio bohaterem medialnej awantury.

Dla jasności już na wstępie zaznaczę: z wojskiem ani z Ministerstwem Obrony nie miałem w życiu nic wspólnego, podobnie jak z Onetem czy firmą Royal Poland.

Purystów terminologicznych uprzedzam również, że zdaję sobie sprawę, iż prezentowany na zdjęciu powyżej przedmiot może na upartego być sklasyfikowany jako busola. Słów „kompas” i „busola” będę jednak używał zamiennie – ze względów stylistycznych.

Kontekst powstania wpisu

Kilka dni temu Kamil z endurorider.pl podrzucił mi artykuł z Onetu, opisujący dzieje przetargu na kompasy dla WOT. Jeśli nie masz ochoty go czytać, w skrócie – przetarg wygrał dostawca oferujący kompasy dostępne na Alibaba (hurtowy odpowiednik Aliexpress). Wzbudziło to podejrzenia, że tak tani sprzęt nie nadaje się dla wojska – artykuł zawiera serię zarzutów. Do zarzutów odniósł się potem rzecznik WOT, Onet odpisał… ogólnie ciekawy temat. Jakież jednak było moje zdziwienie, gdy na zdjęciach znalazłem busolę, którą dosłownie kilka dni wcześniej odebrałem od listonosza 🙂

Czy to aby na pewno ten sam sprzęt?

Uważny czytelnik zauważył już, że w tytule wpisu wspominam kod produktu inny, niż pojawia się w artykule o przetargu (odpowiednio NH15A003-E i DC45-6E). Spróbuję wyjaśnić, dlaczego uważam, że jest to jednak jeden i ten sam kompas.

Jeśli na dzień powstania niniejszego wpisu wyszukać w Aliexpress frazę DC45-6E (Aliexpress z automatu usuwa myślnik), pokazuje się jedna oferta – linka do niej jest tradycyjnie pod obrazkiem.

Moja busola pochodzi z innego sklepu (znów, linka pod obrazkiem) – Czytelnik może łatwo porównać zdjęcia, dochodząc do wniosku, że różnią się właściwie tylko logiem Naturehike na pokrywie NH15A003-E – nawet mini lampka na sznurku jest taka sama.

Logo to jednak nie problem – wyszukując DC45-6E na hurtowej platformie Alibaba można znaleźć ofertę na kompas z nadrukowanym znakiem firmowym (linka pod obrazkiem). Sam kompas też wygląda znajomo.

Jeśli tego byłoby mało, można spojrzeć na zdjęcie busoli, którą faktycznie otrzymał WOT – znajduje się ono w twitterowej odpowiedzi rzecznika WOT na artykuł Onet. Pomijając inny kolor pierścienia, prawie wszystko się zgadza: kształt płytki i układ skal. Mocowanie lusterka i kształt pokrywy. Charakterystyczna śrubka na północnym wschodzie pierścienia… Prawie – bo na busoli rzecznika jest miarka dla skali 1:25 000, na mojej zaś – 1:24 000.

Dodatkowy argument, który skłania mnie do wniosku, że mówimy o tym samym kompasie jest agrumentem przez analogię. Pod poniższym obrazkiem Czytelnik znajdzie linkę do innego produktu Naturehike.

Czytelnik, który jest na bieżąco z blogiem, zauważy zapewne, że jest to (uzupełniony o siatkowy woreczek) mój ukochany poddupnik – tylko zamiast 5 PLN kosztuje 5 USD. Czemu te woreczki są takie drogie? Nie wiem, ale jest to przykład, że ten sam produkt potrafi mieć różny branding.

Oczywiście, jestem otwarty na możliwość, że mylę się w swojej ocenie. Naturehike to jednak taki „trochę lepszy Chińczyk”, którego produkty są dostępne np. w polskim Skalniku i w teorii mógł zamówić kompas o lepszych niż DC45-6E parametrach. Z tej przyczyny w dalszej części wpisu będę posługiwał się wyłącznie kodem produktu, który znajduje się w moim posiadaniu.

Skąd u mnie ta busola?

Dociekliwy czytelnik może zadać następujące pytanie. Skoro o awanturze o kompasy dla WOT dowiedziałem się chwilę wcześniej, co skłoniło mnie do nabycia akurat tej busoli? Odpowiedź znajduje się na zdjęciu poniżej.

Ano właśnie tak. Jakieś pół roku temu udało mi się popsuć (dokładniej – pół roku temu odkryłem, że mi się to udało) jeden z dwóch posiadanych egzemplarzy kompasu Silva Ranger S. Lubię tę busolę, sprawdziła na imprezach na orientację, podczas treningów na instalacjach Zielonego Punktu Kontrolnego i w zwyczajnej, terenowej nawigacji. Dłuższy czas zastanawiałem się, co zrobić z tym fantem. Wyciągnąć sam kompas i nosić jako awaryjny wskaźnik kierunku? Spróbować skleić płytkę? W końcu mnie olśniło – kupić tani kompas i wykonać przeszczep płytki. Stąd zakup produktu najbardziej podobnego wizualnie, jaki udało mi się znaleźć na Aliexpress, czyli Naturehike NH15A003-E.

Domyślny czytelnik wie już jednak zapewne, że poczuwszy ciekawy temat, wstrzymałem się z transplantacją i ruszyłem w teren. Poniżej postaram się przedstawić obiektywną ocenę przedmiotowego kompasu – na tyle, na ile da się to zrobić przy tak krótkim czasie posiadania go.

Anatomia busoli

Naturehike NH15A003-E jest busolą dość typową. Pomijając lusterko i sam kompas z obrotowym pierścieniem, posiada przyrząd do mierzenia nachylenia stoku oraz przydatne do pracy z mapą miarki. Linijkom calowej i centymetrowej towarzyszą miarki do odliczania kilometrów w skali 1:50 000 (dla ludzi, którzy nie umieją dzielić przez dwa 😉 ) i 1:24 000 (to już może się faktycznie przydać, jeśli znajdę mapę w tej skali). Dlaczego 1:24 000? Szybka kwerenda w Google uświadomiła mi, że takie mapy bywają używane w USA. Fakt, że skala ta nie pokrywa się ze skalą 1:25 000 w Silva Ranger S – wygląda więc uczciwie.

Opisywany kompas posiada również lupę i zaczep na smycz. Do zestawu dołączana jest mini lampka, pomocna w oświetlaniu kompasu, jeśli wyczerpie się potencjał fosforyzacji.

Jednym z zarzutów stawianych przez Onet był krótki czas świecenia elementów fosforyzujących w kompasie kupionym przez WOT. Jako dziecko miałem zestaw Lego z fosforyzującym duszkiem. Zestaw ten nauczył mnie, że czas świecenia w ciemności jest proporcjonalny do czasu wcześniejszego naświetlania – nie podejmuję się więc przeprowadzić w tej kwestii konkluzywnych testów. Podjąłem się za to innych… Zatem w teren 🙂

Założenia testów

Żeby ocenić jakąkolwiek miarkę (w tym miarkę do kierunku, jaką jest kompas) potrzebny jest wzorzec. W Sèvres pod Paryżem nie ma chyba wzorca kompasu, jako wzorzec przyjąłem więc sprawdzoną w bojach Silvę Ranger S (drugi egzemplarz, którego jeszcze nie popsułem). Ranger S nie jest topowym modelem Silvy, można kupić go za jakieś 160 PLN. Został jednak wyprodukowany przez firmę renomowaną, no i kosztuje tyle, co 5 busol Naturehike. Poza tym, lepszego kompasu nie mam. Postanowiłem więc poddać NH15A003-E serii prostych egzaminów, po czym porównać je z wynikiem klasowego prymusa, czyli Silvy. Wybór scenariuszy testowych powinien być jasny dla każdego, kto zna się na pracy z kompasem. Dla pozostałych stanie się jasny, gdy zbiorę się wreszcie do wpisu o pracy z kompasem… lub gdy dociekliwy czytelnik znajdzie w międzyczasie inne źródła, które pomogą zrozumieć temat 😉 Jednocześnie, testy były robione na szybko, żeby ustalić orientacyjną dokładność busoli Naturehike. Każdy test wykonałem dokładnie jeden raz, nie dopuszczając powtórek. Szczegółową recenzję napiszę, jak połażę z przedmiotowym kompasem dłużej (czyli pewnie za rok).

Test 1: wyznaczanie azymutu z punktu w terenie

Scenariusz stosunkowo prosty. W celu wyznaczenia swojej pozycji na mapie należy wybierać charakterystyczny punkt otoczenia, ustawić się w jego stronę, po czym przekręcić pierścień kompasu tak, by wskazówka północna znalazła się w czerwonym obszarze pierścienia. Wartość azymutu sprawdzamy na samym pierścieniu.

Przypadek pierwszy – słup energetyczny oddalony o kilkaset metrów. Dociekliwy czytelnik zapyta pewnie teraz, po co wyznaczam kierunek na jakieś słupy, skoro na 100% nie są zaznaczone na żadnej mapie. Fakt, w praktyce namierzałbym pewnie jakąś górę czy inny obiekt na tyle masywny, by znaleźć się w zakresie zainteresowań kartografów. Problem polega jednak na tym, że na płaskim Mazowszu nie mam pod ręką Rysów czy innej Śnieżki, a kiepski cel lepszy jest niż żaden 🙂

Przy pomocy busoli Silvy udało mi się ustalić azymut 63.

NH15A003-E wskazał wartość 67.

OK… 4 stopnie różnicy to już wartość zauważalna, choć i tak lepsza niż mógłbym się spodziewać po tak tanim kompasie. Test sprzyjał jednak błędowi ludzkiemu – odległość duża, cel wąski. Postanowiłem nieco ułatwić sobie pomiar.

Przypadek drugi – słupek ogrodzeniowy oddalony o 50 metrów.

Silva Ranger S namierzył wartość 92.

NH15A003-E wskazał 93.

Nie powiem, już lepiej 🙂 Postanowiłem więc dalej drążyć temat.

Test 2 – marsz na azymut po trudnym terenie

Gdy znudziło mi się namierzanie słupków, potruchtałem do pobliskiego lasku. Ustawiłem na obu kompasach wspólny azymut, upewniwszy się wcześniej, że poprowadzi mnie przez względnie gęste krzaczory.

Oznaczyłem punkt startowy i ruszyłem naprzód wg wskazań busoli. Żeby była okrągła liczba, założyłem przejście 64 parokroków – czyli plus minus 100 metrów. Czemu tylko tyle? Odpowiedzi są dwie: czynnik ludzki (większa odległość sprzyja zniekształceniu trasy przez błąd operatora) i teren – czyli błędogenne krzaczory. Jednocześnie chciałem sprawdzić, czy przy okazji przedzierania się przez krzaki nie uwidocznię jakiejś wady związanej ze słabym trzymaniem pozycji pierścienia.

Wynik? Jak poniżej. Czapka to Silva, rękawiczki – Naturehike. Odległość między drzewami – około parokroku. Znów, w granicach błędu ludzkiego. Nieco się zdziwiłem – czyżby rzekomy badziew był faktycznie zbliżony dokładnością do Silvy?

Test 3 – wyznaczanie azymutu z mapy

Posiadam względnie dokładne mapy okolic swojej działki – względnie, czyli 1:25 000. Wystarczy to spokojnie na wyznaczenie dwóch punktów jednoznacznie identyfikowalnych na mapie i w terenie. Na warsztat wziąłem skrzyżowanie asfaltówki z drogą gruntową oraz jeden z rogów piaszczystej przecinki. Najdokładniej jak się dało pobrałem z mapy azymut marszu od skrzyżowania do rogu – przy pomocy obu busol. Teren przemarszu – las o dobrej przebieżności. Odległość – 200 metrów.

Azymut wyznaczony przez Silvę to 76.

NH15A003-E wskazał 77.

Wyznaczywszy azymut powędrowałem na skrzyżowanie startowe.

Test 4 – marsz na azymut wyznaczony z mapy

Scenariusz 2 miał na celu pokazanie różnicy w dokładności kompasów (czyli rozstrzał między miejscami, w których się wyląduje idąc z każdym z nich). Finalny scenariusz ma pokazać jak wskazania busoli mają się do faktycznej mapy – czyli poza rozstrzałem pokazuje precyzyjność pracy z mapą.

W tym teście celowo pominąłem poprawkę na deklinację magnetyczną – kierunek został ustalony na mapie, nie chciałem wplatać do równania różnicy wynikającej z mniej lub bardziej niedokładnego przesunięcia pierścienia o wymagane 6 stopni.

Efekt? Jak poniżej. N to Naturehike, S to Silva. Odległość między kreskami – jeden krok, czyli mniej niż metr. O dziwo, na korzyść Naturehike. Uwzględnienie deklinacji spowodowałoby przesuniecie w lewo, czyli jeszcze bliżej celu. Znów – w granicach błędu ludzkiego. Dlaczego wrzuciłem wcześniej zdjęcie skrzyżowania startowego? Ruszałem, zgodnie z prawidłami sztuki ze środka skrzyżowania, czyli z asfaltu. Różnica w pomiarze mogła wynikać m.in. z minimalnie przesuniętego punktu startowego – czyli znów, czynnik ludzki.

Test 5: czas stabilizacji

Przez czas stabilizacji rozumiem okres, w którym obrócony kompas powraca do stabilnego wskazywania północy (lub kierunku, który za północ uważa 😉 ). Jest to parametr istotny jeśli w trafieniu w określone miejsce liczy się czas – czyli na przykład w biegach na orientację. Z dwojga złego wolę jednak kompas dokładny, który długo się stabilizuje, niż busolę błyskawicznie stabilizującą się na losowym kierunku.

Jak stabilizuje się Silva?

A jak radzi sobie Naturehike?

Cóż… w obu przypadkach nie ma dramatu 🙂

Konkluzja

Podsumowując – nie taki Chińczyk straszny, jak go Onet maluje. Wynikami Naturehike NH15A003-E jestem bardzo pozytywnie zaskoczony – do tego stopnia, że planowany przeszczep płytki na razie nie będzie miał miejsca. Jeśli to faktycznie ten sam kompas, który kryje się pod kryptonimem DC45-6E, to na pierwszy rzut oka WOT nie ma na co narzekać.

Oczywiście – w pracy z kompasem nie ma łatwo. Przykra prawda jest taka, że osobie, która nie ma wprawy w marszach na azymut, nie pomoże najdroższa nawet busola. Sam jestem dobrym przykładem… W imprezach na orientację (InO) startuję rzadko, bez zbytniej spiny i na względnie prostych szlakach, ot, żeby sobie połazić. Czasem poćwiczę jeszcze na wspomnianych wyżej instalacjach Zielonego Punktu Kontrolnego, co zresztą polecam każdemu.

Nie zmienia to faktu, że jeszcze ani razu nie uniknąłem w InO punktów karnych – niezależnie od używanego, niezłego kompasu. Czy skreśla to wyniki przeprowadzonych przeze mnie testów? Nieszczególnie – karniaki w InO wpadały mi głównie z uwagi na spadającą po paru godzinach koncentrację – to jest główny element, który poprawia się wraz z praktyką – testy busol robiłem zaś wypoczęty.

Czy oznacza to, że WOT zrobił interes życia, i kupił tanio produkt, który nie odstaje od markowej Silvy? Również nie. Kompas z czasem może się rozlecieć. Kapsuła może okazać się nieszczelna i wypuścić płyn, powodując powstanie pęcherzyka powietrza. Wreszcie, sama igła może stracić z czasem precyzyjność. To wszystko wyjdzie w dalszym użytku, bo NH15A003-E zamierzam jeszcze nieco przed przeszczepem płytki do Silvy pomęczyć.

Jeśli są wątpliwości co do dokładności kompasów nabytych przez WOT, najprostszym sposobem weryfikacji byłoby zlecenie konkretnych, długotrwałych testów komuś, kto na orienteeringu zjadł zęby – np. któremuś z licznych architektów tras do InO. Póki co podtrzymuję wstępną, pozytywną opinię o testowanym kompasie – jeśli użytkownik odkryje, że chodzi w kółko, z wysokim prawdopodobieństwem nie będzie to wina sprzętu ;). Opinię zweryfikuję pewnie za rok czy dwa w osobnym, dokładniejszym wpisie.

Otagowano , , , , , , .Dodaj do zakładek Link.

6 odpowiedzi na „Busola Naturehike NH15A003-E – pierwsze wrażenie

  1. Pawel komentarz:

    Problem w tym, że wojsko potrzebuje atestowanego sprzętu. A chińskie kompasy mogło same kupić na AliExpress 10 razy taniej.
    Tu nie chodzi o to jak bardzo chiński sprzęt jest gorszy. Chodzi o to, że nie daje gwarancji spełnienia wymagań minimalnych i o to że nie gwarantuje, że każdy egzemplarz trzyma założone parametry. Skąd wiesz, że rozrzut chińczyków nie jest bardzo duży a Ty losowo nie trafiłeś na egzemplarz w miarę dokładny? Przetestuj że 100 albo i 2000 egzemplarzy.

    • Bartek komentarz:

      Dzięki za komentarz, tym cenniejszy, że pierwszy na blogu 🙂

      Odpowiadając – kusiło mnie na początku, żeby odnieść się do samych wymagań stawianych przez WOT oraz do rozbieżności między SIWZ a parametrami deklarowanymi przez producenta… jednak po namyśle uznałem, że nie będę się na tym skupiał – blog jest sprzętowy, nie prawniczy.

      Stoimy w obliczu określonego faktu: ktoś te kompasy kupił. Miał do tego prawo, czy nie – niech zbada prokurator.

      Z punktu widzenia użytkownika – nie jest ważne, jak doszło do tego, że trzyma określony kompas. Sprzęt działa dobrze albo źle, niezależnie od tego, jaki ma napis na deklu. Kupując opisywany kompas, klient detaliczny, stawia 32 PLN przeciwko 160 PLN. Wygra, albo nie wygra – ze swojej strony uważam, że ten konkretny zakład wstępnie wygląda na opłacalny.

      Stu egzemplarzy nie zamierzam testować, bo co by to zmieniło? Dla odbiorcy zewnętrznego jestem „randomowym typem z internetów”, któremu się uwierzy albo nie. Do sporu o zasadność zamówienia tego sprzętu dla wojska i tak wiele by to nie wniosło.

      Do informacji, że ktoś się po nocy w kółko kręcił „z winy kompasu” podchodzę jednak z dużym dystansem – z własnego doświadczenia wiem, jak dużą rolę w tego typu nawigacji odgrywa czynnik ludzki. Stąd właśnie ostrożny ton całego wpisu.

      Pozdrawiam!

    • Fran komentarz:

      Dobrze mówisz, nie chodzi o to że zakupili, tylko o to że one kosztują 5 PLN za szt, a zapłacili 60 PLN za szt.

      Niestety Macior tworząc WOT wsadził tam samych Misiewiczòw i oni mają tyle wspólnego z wojskiem co kur… z majtkami.

      • Bartek komentarz:

        Cześć,

        Dzięki za komentarz. Zastanawiałem się chwilę jak się odnieść do tematu – i w zasadzie nie mam jakichś głębszych przemyśleń 😉 Z WOT nie miałem osobiście do czynienia, więc nie mnie oceniać politykę kadrową. Fakt, że muszą organizować przetargi, wynika zdaje się z odgórnych przepisów, więc bezpośredni zakup nie wchodził chyba w grę. Nie zmienia to faktu, że sprawdzenie podstawowych parametrów kompasu nie jest, jak starałem się pokazać we wpisie, jakąś bardzo trudną procedurą. Nie mam jednak wiedzy, czy procedury zakupowe przewidują w ogóle taką możliwość – jeśli nie, to zapewne powinny. Nie jest to jednak coś na co mam wpływ – pozostaje jedynie obserwować z zaciekawieniem rezultaty 🙂

        Pozdrawiam!

  2. leśny dziad komentarz:

    Trudno utrzymać kierunek marszu. W praktyce jak się wie co się robi to przyjmuje się błąd nawigacji +-5 stopni i idzie w lewo lub prawo od celu – nigdy na wprost bo potem nie wiadomo czy cel jest po lewej czy po prawej stronie. Jak idziemy 7-10 stopni w lewo to wiadomo, że musi być po prawej, nie? Mając dobrą mapę i potrafiąc się nią posługiwać to z guzikowym kompasem sobie poradzicie. Ale nic praktyki nie zastąpi. Wiem co mówię bo jestem zawodowym nawigatorem, po studiach. Brak atestu to tylko powód do wymówki czemu się zabłądziło.

    • Bartek komentarz:

      Cześć,

      Zgadzam się – trening czyni mistrza. Umiem trzymać kierunek po słońcu czy gwiazdach jak trzeba, nie zmienia to faktu, że kompas – jakikolwiek – zawsze się przydaje.

      Pozdrawiam,
      Bartek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *